Współpraca czy posłuszeństwo? A może „trzecia droga”?

autor: Ewa Anioł


Gdy myślimy o różnych stylach rodzicielstwa, często przychodzą nam do głowy dwa skrajnie różne podejścia: autorytarne i permisywne, czyli pobłażliwe. Przeważnie zwolennicy jednej opcji ostro potępiają opcję przeciwną, skupiając się na zaletach „swojego” stylu wychowania, a wadach „przeciwnego”.

Tymczasem oba podejścia mają swoje plusy i minusy. Uczestnicy warsztatów umiejętności wychowawczych, które prowadziłam, pytani o zalety i wady obu wymienionych stylów wychowawczych, koncentrowali się głównie na poziomie skuteczności danego stylu. Wciąż wydaje się, że skupiając się na surowej dyscyplinie i byciu wymagającym wobec dziecka, sprawujemy kontrolę nad jego życiem, a tym samym unikniemy, jako rodzice, problemów wychowawczych. Stąd niegasnąca popularność stylu autorytarnego – daje złudzenie skuteczności, wystarczy, żeby dziecko było posłuszne (bo przecież rodzic zawsze znajdzie rozwiązanie problemu), w razie potrzeby wspomożemy się systemem kar (rzadziej nagród) i wierzymy, że ominą nas pułapki rodzicielstwa. Komunikaty, jakie dziecko słyszy są na ogół surowe, rozkazujące, typu „umyj zęby”, „marsz do lekcji!”, „wyłącz tę komórkę, natychmiast!”. Nawet jeśli zauważamy, że minusem tej surowości i dyscyplinowania może być rosnący dystans miedzy dzieckiem a rodzicem i relacja oparta na strachu, a dobre zachowanie dziecka jest krótkotrwałe, jesteśmy gotowi ponieść te koszty. Bo to działa! Ale tylko na krótko.

Jest też druga strona medalu – styl permisywny, zwany inaczej pobłażliwym, miękkim, a nawet „bezstresowym”. Często wybierany przez rodziców, którzy na własnej skórze odczuli „skuteczność” stylu autorytarnego swoich rodziców i, pamiętając jego ciemną stronę, obiecali sobie zbudować zupełnie inną relację ze swoimi dziećmi. Rzeczywiście, jest to sposób wychowania, który ma na celu dbanie o dobre samopoczucie dziecka. Ważne są tu jego emocje, potrzeby, bezpieczna atmosfera w domu. Nie ma wywierania presji przez rodzica na dziecko, nie ma kar, są nagrody i wiara, że „jakoś to będzie”, bo najważniejsze, żeby było miło… Komunikaty, jakie kierujemy do dziecka są „zbyt uprzejme”, unikające jakichkolwiek wymagań, np. „obiecałeś, że nie będziesz tak długo grał”, „no dobrze, nie płacz już, kupię ci coś, ale to ostatni raz”. Ten styl również rzadko jest skuteczny długofalowo. Mimo tego, że dziecko jest tu traktowane podmiotowo i rodzic jest zaangażowany w budowanie dobrej relacji z dzieckiem, które niewątpliwie czuje się w domu bezpiecznie, to nie ustrzeżemy się problemów, a tym samym poczucia bezradności. Okazuje się, że dziecko zostawione bez nadzoru, z zaufaniem, że gdy damy mu nieograniczoną wolność, będzie podejmowało same dobre decyzje, chętnie współpracowało na rzecz rodziny i „samo z siebie” wypełniało domowe obowiązki, nie spełnia naszych oczekiwań – dba tylko o swój komfort, oczekuje względów i niekończących się nagród. Znów pojawia się frustracja, poczucie niewdzięczności („bo ja mu wszystko, a on…”) i pokusa, by sięgnąć po „stare, dobre, sprawdzone metody”, bardziej kija niż marchewki. W ten sposób możemy miotać się pomiędzy zachowaniami nadmiernie surowymi a pobłażliwymi, mając poczucie, że to całe rodzicielstwo nas „wypala”, żadna metoda nie działa, a poczucie swojej nieskuteczności i przeciążenia odpowiedzialnością nas dobija.

Czy jesteśmy w ślepej uliczce? I tak źle, i tak niedobrze? Trzeba postawić sobie pytanie, na jakiego dorosłego człowieka chcemy wychować nasze dziecko? W jakie kompetencje wyposażyć naszą pociechę? Bo oba podejścia mają swoje dobre strony: podejście autorytarne uczy stosowania się do zasad, brania pod uwagę wymagań sytuacji, karności, obowiązkowości. Natomiast podejście permisywne może uczyć dbania o potrzeby swoje i innych, dobrą atmosferę w zespole, wspierania kreatywności i pomysłowości. Negatywnym efektem wychowania w stylu autorytarnym może być jednak człowiek dorosły, który nie potrafi zadbać o swoje potrzeby, ma problem z asertywnością – jest nadmiernie uległy lub agresywny, jest zależny od ocen innych. Z kolei dorosły wychowany w sposób nadmiernie pobłażliwy może mieć problem z podporządkowaniem się zasadom, pracą w zespole, odraczaniem zaspokajania swoich potrzeb kosztem dobra wspólnego.

Rodzice zajęci bieżącym „gaszeniem pożarów” wychowawczych rzadko pozwalają sobie na refleksję, czy metody, które stosują działają długofalowo, czy tylko doraźnie likwidują problem. Tymczasem taka refleksja bywa bardzo przydatna. Warto zastanowić się, czy nasze działania czynnie przybliżają nas do realizacji naszych celów.

Bo oprócz wyżej wymienionych sposobów na wychowywanie istnieje „trzecia droga”. Powstała w Stanach Zjednoczonych ponad trzydzieści lat temu, oparta na nurcie psychologii indywidualnej Alfreda Adlera, a jej tezy zostały opisane w książce Jane Nelsen pt „Pozytywna Dyscyplina„. Autorka jest psychologiem i mamą siedmiorga dzieci, a od czasu wydania pierwszej książki napisała kolejne, w których opisane metody dostosowuje do konkretnego wieku dziecka. Pozytywna Dyscyplina zmieniła sposób patrzenia na współczesne metody wychowawcze, wykorzystując zalety obu wymienionych wcześniej podejść, a unikając ich wad.

Czy Pozytywna Dyscyplina działa? Tak, jeśli Ty działasz. Bo jej skuteczność polega na poszerzeniu perspektywy rodzica. Da się stanowczo egzekwować ustalone zasady i plan jednocześnie traktując z szacunkiem dziecko. Komunikaty typu: „Wyobrażam sobie, jak trudno przerwać zabawę i wiem też, że teraz jest czas na kolację. Kto dziś nakrywa do stołu?”, albo: „Rozumiem, że film jest o wiele ciekawszy niż praca domowa i jednocześnie mamy zasadę, że wykonane obowiązki dają przywileje. Od których obowiązków dziś zaczniesz?” z jednej strony pokazują dziecku, że rozumiemy jego sytuację, uczucia, priorytety, a z drugiej odwołują się do zasad i planu. Jednocześnie! Nasz potomek to człowiek taki jak my: ze swoimi potrzebami, priorytetami (przeważnie różnymi od naszych), przeżywający całe spektrum emocji. Warto to zauważyć, pochylić się nad innością dziecięcego świata i przeżyć. Dzięki temu dziecko upewni się, że w pełni i prawdziwie przynależy do naszej rodziny, że jest ważne. A to wzmacnia relację rodzic – dziecko i jest pierwszym krokiem do współpracy.

W Pozytywnej Dyscyplinie rodzicowi nie zależy na bezmyślnym posłuszeństwie, wypełnianiu poleceń rodzica „bo tak”. Tworzenie zasad i planów odbywa się w porozumieniu z dzieckiem, które jest pytane o zdanie, z ciekawością i życzliwością wysłuchane. Szukamy kompromisów, uczymy się dyskutowania, argumentowania, brania pod uwagę zdania każdego członka rodziny. Dzieci chętniej przestrzegają zasad, które współtworzyły. Jeśli w wychowaniu autorytarnym istotny był „szacunek do rodzica i sytuacji”, w permisywnym „szacunek do dziecka”, to w Pozytywnej Dyscyplinie bierzemy pod uwagę wszystkie trzy: „do dziecka, rodzica i sytuacji”. W ten sposób wychowujemy dziecko, które będzie zarówno asertywne, jak i empatyczne,  umiejące dostosować się do zasad, ale i kreatywne. Dzieje się to poprzez traktowanie sytuacji problemowych jako okazji do nauki, procesu wychowawczego. Wykorzystujemy wtedy tzw. „pytania pełne ciekawości”, żeby zachęcić dziecko do samodzielnego szukania rozwiązań: „Zastanów się jak do tego doszło?”, „Co proponujesz teraz zrobić?”, „Co zrobisz następnym razem w tej sytuacji?”. Brzmią banalnie? Jednak najczęściej pierwszym odruchem rodzica jest dawanie dziecku rad i poleceń, w imię rodzicielskiego przekonania, że „dobry rodzic” daje dziecku na tacy pomysły na rozwiązanie problemu, tu i teraz. Nauczenie się innego sposobu komunikowania to często jak uczenie się obcego języka. Ale gra jest warta świeczki, co z satysfakcją mówią mi rodzice uczestniczący w warsztatach. Dziecko, czując akceptację i autentyczną ciekawość rodzica, jest coraz bardziej chętne do kontaktu i do współpracy. A zbudowana dobra relacja rodzica z dzieckiem jest najważniejszą nagrodą, na całe lata. Chcecie spróbować…?

Zachęcamy do czytania naszego bloga!

Znajdziecie tam artykuły poszerzające wiedzę o różnych problemach młodzieży, przydatne informacje i ciekawostki. Będziecie mogli też bliżej nas poznać.

Jesteśmy w mediach społecznościowych

Zachęcamy także do śledzenia naszych stron i kanałów, gdzie publikujemy aktualne informacje o naszych działaniach, szkoleniach i warsztatach, efekty pracy z młodzieżą oraz osiągnięcia młodzieży w ramach wolontariatu.

#sztukapomagania